Mirosław Górka: Wild House Pilsko tanecznym krokiem weszło w nowy rok. Jakie nadzieje i wyzwania stawiacie sobie na 2022 rok?
Ola Woźniak: Oczywiście oprócz sił i zdrowia do działania życzymy sobie tego samego – zadowolenia i satysfakcji ze swojej pracy, zadowolenia i satysfakcji naszych gości oraz poznawania wciąż to nowych ludzi, historii i zajawek – to nasz motor napędowy i największe wyzwanie. Prowadzenie takiego obiektu i szkółki to trochę styl życia – nasz i Wasz uśmiech na twarzy oraz satysfakcja z przyjazdu daje motywację i chęć do rozwoju, a my nie lubimy siedzieć w miejscu i mamy nadzieję, że nie będziemy!
MG: Okres pomiędzy świętami a sylwestrem wykorzystaliście aktywnie na słowackich Oravach?
OW: Zima, która dała o sobie znać w grudniu pozwoliła na szereg szkoleń, głównie weekendowych – cieszymy się, że mogliśmy zapoznać z tym sportem kolejnych adeptów, którzy do nas wracają. Kursy wprowadzające zaczynami co prawda już jesienią, ale okres między Świętami, a Nowym Rokiem obfitował w dobry warun śniegowy i wiatrowy, co pozwoliło na latawcową rozbiegówkę w śnieżnej odsłonie. Teraz kapryśna pogoda wstrzymała nas na chwilę, ale wracamy do snowkitowania jak tylko będzie to możliwe – do szkoleń wystarczy nam ok. 7-10cm białego podkładu i trochę wiatru.
MG: Czym jest właściwie snowkiting, który tak kochacie?
OW: Snowkite to połączenie jazdy na nartach lub desce snowboardowej z latawcem pociągowym. Umiejętność zrozumienia i odczytywania wiatru oraz sterowania latawcem to naprawdę ogromna frajda – zwłaszcza, że wtedy do korzystania z białego puchu i sprzętów zimowych nie potrzebujemy wyciągów, więc stanie w kolejkach odpada Jest to sport jeszcze mało popularny – większość z nas kojarzy latawiec z wodą – kitesurfing to najpopularniejsza odmiana. Jednak spotem – czyli miejscem do uprawiania snowkitingu – może być zasypane śniegiem pole koło domu, łąka lub obszar, który nie posiada przeszkód (drzewa, linie energetyczne, zabudowania). Jeśli tylko mamy w okolicy sprzyjającą przestrzeń – jesteśmy w stanie śmigać na tym terenie.
MG: Każdego dnia gościcie pod swoim zacnym dachem miłośników snowkitingu – od kursantów, przez profesjonalistów, a kończąc na dystrybutorach sprzętu. Zapomniałem o kimś?
OW: O wszystkich pozostałych. Oczywiście, nasz obiekt jest bazą wypadową dla kursantów korzystających z naszych szkoleń, ale również z przyjemnością gościmy każdego, kto docenia walory Beskidu Żywieckiego. Nie są to wysokie góry, jednak według nas równie malownicze i posiadające ciekawe szlaki turystyczne, rowerowe oraz infrastrukturę narciarsko – snowboardową. A i osoby szukające ucieczki przed miejskim zgiełkiem myślę, że docenią tutejszy wiejski klimat.
MG: Odnoszę wrażenie, że jesteście jedną wielką rodziną. W lato widujecie się nad morzem, zimą w górach. Macie wspólny mianownik. Czy wasza grupa się powiększa? Bo zdaje się, że to mocno rozwojowa dyscyplina sportowa.
OW: 3 x TAK. Z każdym rokiem, choć nie w galopującym tempie, rzesza sympatyków sportów latawcowych się powiększa. Nie jest ważne, czy śmigasz na wodzie, lądzie, czy na śniegu – możemy wspólnie porozmawiać o walorach tego sportu, sprzęcie, technice oraz – co najważniejsze – wymienić swoje doświadczenia i spostrzeżenia. Kitesurfing wkrótce pojawi się jako dyscyplina na letniej Olimpiadzie. Mamy nadzieję, że pomoże to trochę w obaleniu mitu, że jest to sport wysoce ekstremalny, trudny i nie dla każdego. W naszej kitowej rodzince znajdują się dzieciaki od 8 roku życia, a najstarszy kursant był przed siedemdziesiątką – i przysięgam – po szkoleniu wypowiadał się o swoich wrażeniach jak dwudziestolatek podjarany zaliczoną sesją na studiach !
MG: Jeżeli nie mam sprzętu, a narty miałem jedynie w dłoniach, to zabierzecie mnie na Oravę?
OW: Pewnie – dla początkujących mamy kurs intro, który zaczyna się od sterowania „na nogach”. To znaczy, że pierwsze doświadczenia z latawcem rozpoczynamy od stabilnego podłoża, gdzie kursant czuje się pewniej. Umiejętność jazdy na krawędzi jest bardzo ważna w tym sporcie, początkujących narciarzy i snowboardzistów zawsze odsyłamy na podstawowe lekcje z jazdy. Nie ma przeszkadza to jednak w zapoznaniu się z latawcem, jego budową, obsługą i sterowaniem. Elementy tej układanki można na bieżąco łączyć i razem szlifować.
MG: W planach książka, pierwszy tego tytuł w Polsce. Odsłonisz rąbek tajemnicy?
OW: Póki co plan ten jest dalej w pieleszach – jest pomysł, są osoby bardzo nam kibicujące, jest też wiedza i doświadczenie, które moglibyśmy przelać na papier – jednak wciąż jest to dla nas duże wyzwanie. Będziemy starali się usystematyzować pewne tegoroczne działania, które przybliżą nas do tego przedsięwzięcia. Obecnie przygotowujemy bazę pod to. Odsłaniając rąbek tajemnicy, mogę szepnąć, że dołożymy wszelkich starań, aby zbiór informacji o tym sporcie był rzetelny, a nauka dla nowych adeptów jak najprzystępniejsza, bezpieczna i owocna.
MG: Jak to jest rzucać telewizorem z balkonu? I nie mówimy o działaniu w afekcie po przegranym meczu reprezentacji Polski (śmiech)
OW: Tak, było huczne bum !!! I nie żałujemy – Nasza oferta aktywności sportowych jak i to, co oferuje okolica – według nas – może z powodzeniem zastąpić czas spędzany przed telewizorem. Otaczamy się ludźmi, którzy zamiast bezczynnie gapić się w plastikowe pudło, wolą ruszyć tyłek z kanapy i doświadczyć życia naprawdę ! Mamy nadzieję kontynuować i propagować to pospolite, anty-telewizorowe poruszenie.
MG: Wasze pokoje mają urok, takie nowoczesne i klimatyczne miejsce na wzór schroniska. Dodatkowo te widoki z okien i balkonów. Można się rozpłynąć.
OW: Nasz obiekt przeszedł w 2021r dużą metamorfozę. Wyleciały razem z telewizorami stare dywany, PRL-owskie tapczany, zużyte meble. Jest świeżo i trochę bardziej nowocześnie. Nie to jest jednak naszym bazowym celem. Chcemy zapewnić naszym gościom przyjemne, schludne warunki pobytu, jednak inwestować wolimy w siebie, Was – nasze i Wasze zdrowie – tężyznę fizyczną i przede wszystkim zajawki, które są głównym dostarczycielem endorfin! Bardzo cieszymy się, że podobają się okoliczne widoki – rejony Pilska są naprawdę urocze i poranna kawa z takim widokiem z balkonu lub ogrodu naprawdę dobrze nastraja na resztę dnia.
MG: Wrażenie robią też malunki naścienne? Kto jest ich autorem?
OW: Pomysły na wplecenie rękodzieła w mury domu były z nami od dawna. Mając tak wspaniałych, zdolnych znajomych udało się ozdobić korytarze i kilka pokoi. Podzieliliśmy się z nimi naszą zajawką, a oni swoją – piękna i zdrowa wymiana, która co najważniejsze cieszy oko naszych gości! Ostatnie artystyczne figle na ścianie popełniła Grażynka Bilik, która wraz z rodziną spróbowała wszystkich aktywności, które mamy w ofercie – od snowkite, przez landkite, kitesurfing oraz letnią wersję snowboardu – mountainboard, którego uczymy w sezonie letnim. Mamy też kilka Grażkowych obrazów, które według wszystkich gości dodają niesamowitego klimatu i pokazują sportowego ducha domu. Gorąco zachęcam do odwiedzenia jej strony http://grazynabilikmalarstwo.pl/ – jej prace mają niesamowity vibe !
Wyjąkowe korytarze zmalował nam Adam „Ucho” Wróbel – tatuażysta i grafficiarz działający w Rybniku – możecie go spotkać i przybić pione w Ink King Tatoo, a przed Nowym Rokiem trafiły do nas również jego 3 nowe obrazy !
MG: Wróćmy na parter obiektu – duży salon z kominkiem. To serce Wild House Pilsko? Ja odniosłem właśnie takie wrażenie.
OW: Kuchenne rewolucje miały miejsce pod koniec tego roku – mając na względzie przede wszystkim komfort odwiedzających – kuchnia po wydaniu śniadań jest bowiem gotowa na kulinarne popisy naszych gości. Jest w pełni wyposażona i po liftingu, który przeszła dzięki Maćkowi Bilikowi (tak, to nazwisko wraca jak bumerang – mąż Grażynki – wirtuozki płócien i ścian jest wirtuozem mebli kuchennych i szaf) sprzyja przygotowywaniu posiłków jeszcze lepiej. No i co najważniejsze – zyskała przyjemny, klimatyczny styl, że nawet ta sama herbata – w tym samym kubku smakuje… lepiej. Podglądnijcie Maćkowe prace tutaj https://kuchnieiszafy.pl/
MG: Niedawno były u Was kuchenne rewolucje. Przyznać muszę, że efekt końcowy jest niesamowity.
Oj tak – pomimo iż w kuchni nie ma jako tako przygotowanych miejsc do siedzenia – służą temu jadalnia i salon – to często robienie kawy lub kanapek przeradza się w kuchenną debatę zrzeszającą sympatyków siedzenia na blacie, czasem nawet na podłodze. Cóż zrobić – taki mamy klimat.
MG: Warto nadmienić, że kuchnia jest otwarta dla wszystkich gości, co stwarza jeszcze większe poczucie domowej atmosfery. Często rozmowy z salonu przenoszą się do kuchni? Szczególnie wieczorową porą?
OW: Na parterze domu znajduje się kuchnia, jadalnia oraz salon. Bezapelacyjnie to ostatnie miejsce możemy określić mianem serca domu. Kominek wygrzeje zmarznięte stópki, przygra trzaskającym ogniem miłą kołysankę – no i sprzyja ogólnej integracji. Nawet jak nie ma gości, sami lubimy sobie posiedzieć przy żywym ogniu snując opowieści, historie, plany i marzenia.
MG: Pochwalić musimy za pyszne śniadanie dla wszystkich gości w formie szwedzkiego stołu. A taka jajecznica w wykonaniu Piotra, to istny majstersztyk. Gordon Ramsay z Korbielowa jak nic.
OW: Ha – takiego określenia jeszcze nie było (śmiech). Fakt jest taki, że potrafi przypalić wodę na herbatę, ale jajecznica za każdym razem wychodzi mu zawodowo! Staramy się oferować naszym gościom pożywne, urozmaicone śniadanie, które doda energii na resztę dnia – w zależności od tego co fajnego uda nam się dostać w sklepie lub od lokalnych dostawców. Realizujemy swoje pomysły, a także korzystamy z kulinarnych rad gości.
MG: W Wild Houde Pilsko bardzo ważną rolę pełnią zwierzęta. Oczywiście najważniejsza jest Piona, ale kocia ferajna jej niewiele ustępuje. No i znajda Oraviak. Przedstaw bliżej Wasz kochany zwierzyniec i uspokój przyszłych gości – futrzaki są grzeczne i mile przyjmują nowych czworonożnych gości.
OW: Dom bez psa jest zwykłym mieszkaniem, a bez kota – to nie robota … My żyjemy z nimi, a one z nami – i to też tworzy klimat tego miejsca. Piona piastuje stanowisko recepcjonistki i house – keepingu (każdy okruszek jej!), Koticzka natomiast dba, aby przez cały sezon nikt nie podgryzał nam kabli ani nie penetrował lodówek – obie w swoich funkcjach są mistrzyniami! Oraviak, którego znaleźliśmy początkiem grudnia również się zadomowił i z podwórkowego burka stał się sympatycznym lwem salonowym. Tworzymy razem zgraną paczkę. Zwierzaki są bardzo przyjaźnie nastawione do psich i kocich gości. Jeśli pupil potrafi się zachować i przejawia przyjazne nastawienie do świata, ludzi i zwierząt – już z góry chcemy go poznać, a okolica na pewno się mu spodoba
MG: Dużym zainteresowaniem cieszy się sauna? Mógłbym wskoczyć prosto z niej w śnieżną zaspę? Gacie ubiorę, śmiech.
OW: Sauna sucha, która znajduje się w piwnicy pomieści od 4 do 6 osób – z reguły goście wskakują z niej pod zimny prysznic, natomiast oknem da się wyjść i prosto na śnieg (śmiech) Challenge accepted.
MG: Ogniska, któż ich nie kocha? U was to stały punkt programu.
OW: Oj tak – palenisko z rusztem w ogrodzie to stały punkt letnich posiedzeń wieczornych – każdy kto lubi outdoorową biesiadę na pewno znajdzie miejsce przy naszym ognisku. Gitara lub inne instrumenty zawsze mile widziane !
MG: Czy o czymś jeszcze zapomniałem?
OW: Pytania w punkt – myślę, że najważniejsze kwestie poruszyliśmy – próbowałam wpleść tam również, że oprócz snowkite uczymy też innych odmian sportów latawcowych oraz mountainboardingu – bo ta wersja snowboardu latem jest również bardzo ciekawym tematem.
Wild House Pilsko
ul. Brzegi 5
34-335 Korbielów
Tel. 669 853 850
e-mail: biuro@wildhouse.pl