Wakacje przy ruinach zamku

Mirosław Górka: Pani Aniu, jesień w pełni, więc zapytam ogólnie – która pora roku Panią najbardziej inspiruje?

Anna Kucharska: Ja w ogóle lubię przyrodę, naturę, każda z pór roku ma swoje wyjątkowe uroki, pachnąca i rozkwitająca wiosna,  kiedy ranek wcześnie wstaje, ciepłe i długie dnie i wieczory latem, kolorowa jesień i zima z  trzeszczącym śniegiem. Ale najprzyjemniej i z zaciekawieniem  czekam chyba na maj i czerwiec.

MG: Swoją drogą, która to Pani jesień w Besiekierach?

AK: Teraz to już będzie… 13 jesień w Besiekierach !?!

Anna Kucharska

MG: Jakie tajemnice kryje ten dom? Bo chodząc po jego wnętrzu czuć klimat dawnych lat.

AK: Do tej pory nie poznałam wszystkich tajemnic tego domu. Z roku na rok odkrywam nowe, dotychczas nieznane wątki. Gdy pierwszy raz weszłam do środka tego starego domu, wówczas w ruinie, z cieknącymi oknami, romantycznym dachem z dziurami przez, które było widać gwiazdy poczułam pozytywne fluidy, które towarzyszą mi do dziś. Czuje się tu klimat dawnych lat, ale mam wrażenie – to dobry klimat.

MG: Za oknem piękny zamek, właściwie jego ruiny. Historia tego miejsca jest bardzo burzliwa. Jak to wszystko wygląda z Pani perspektywy?

AK: Tuż za oknami mamy wyjątkowe sąsiedztwo – ruiny XV-wiecznego zamku, o którym mówi wiele legend i historii. W każdej z nich może znajdować się ziarenko prawdy, czego doświadczam.  Pod jednym z pokoi jest piwnica, wyłożona tylko kamieniami, idealnie sucha, nie czuć wilgoci nawet jeśli nie otwiera się jej nawet 2 lata. Rzekomo istnieje podziemny korytarz łączący naszą wieś Besiekiery z Łęczycą, po którym do dziś dnia przemieszcza się konno legendarny szlachcic/diabeł Boruta. Jednym z jego wcieleń jest także sowa. Mieszka tu taka, obok nad stodołą u sąsiadów. Jest śnieżnobiała. Czasem można zobaczyć ją o zmroku, ale pojawia się bezszelestnie kiedy przelatuje nad naszym domem, płaskim lotem, żeby usiąść na wieży bramnej i zaczyna pochrapywać, żerować, nie wiem.

Ruiny zamku w Besiekierach

MG: Miała Pani przyjemność poznać przodków tego miejsca. Wciągnęło Panią jeszcze bardziej? Te historie, legendy, wielość tajemnic.

AK: Zaprosiliśmy do nas, w podróż sentymentalną potomków właścicieli zamku, Braci Szczawińskich. Pan Maciej opowiedział wówczas historię/legendę o spotkaniu ich praprapradziada Jana, ówczesnego Marszałka Sejmu z  Borutą, w jednej z karczm nieopodal Grabowa. Co z tego wyniknęło można przekonać się u nas na miejscu, bo Pan Maciej Szczawiński podarował nam rękopis tej historii, w  której biorą udział osoby z ich rodziny. 

MG: Bywają tu poszukiwacze skarbów? Tropiciele duchów?

AK: Tu można poszukiwać i odkrywać tajemnice, wyobrazić sobie jak tu było kilkaset lat temu,  w kontakcie z przyrodą, czystym powietrzem, wodami rzeczki Orłówki, która zasila zamkową fosę, wśród pól, łąk i lasów. Nawet niebo nad nami wolne jest od  świetlnych zanieczyszczeń, z niezliczoną ilością gwiazd. Przyjeżdżają tu miłośnicy zamków, historii,  widywałam też osoby z wykrywaczami metali. To miejsce to uroczysko,  z bardzo ładnymi zachodami wschodami słońca, przyjeżdża tu wiele zakochanych par.

Widok z Siedliska na ruiny zamku w Besiekierach.

MG: Animuje Pani środowisko lokalne, dba o przekazywanie tożsamości miejsca. Warsztaty tu na miejscu i w szkołach. Czy o czymś jeszcze zapomniałem?

AK: Zupełnie naturalnie wyszło, że chcąc podzielić się urokiem tego miejsca,  zaczęliśmy zapraszać do nas Gości na odpoczynek, a bezpośrednie sąsiedztwo z ruinami zamku zachęciło do kultywowania historii miejsca, pokazywania tradycji życia na wsi. Na warsztaty m.in. pieczenia domowych podpłomyków,  bibułkarstwa, poszukiwania Boruty, przyjeżdżają dzieci z przedszkoli, szkół, ale także dorośli i seniorzy, którzy mają okazję powspominać swoje dzieciństwo, przypomnieć sobie, jak to było dawniej.

MG: Dzieci chętnie słuchają Pani opowieści? Czy bardziej skupiają się na trzech sympatycznych kurach? Zdaje się, że kogut Małysz w sposób szczególny mnie polubił (śmiech).

AK: Porządku pilnują teraz trzy kury/koguty, które od drugiego dnia po wykluciu podróżowały z nami na warsztaty wielkanocne po szkołach i przedszkolach. Lubią dzieci, reagują i przybiegają na klaśnięcie. Jednego z nich dzieci nazwały Małysz, bo lubi skakać, czasem sobie kogoś upodoba ;).

Urokliwe wejście do Siedliska przy ruinach Zamku w Besiekierach.

MG: W kuchni też czuje się Pani swobodnie, czuć z daleka jabłecznik. Macie tu jakieś lokalne specjały? Coś co wyróżnia ten region?

AK: Wieś to także swojskie jedzonko, proste i smaczne,  bo domowe. Mamy tu działające Koło Gospodyń Wiejskich. Gmina słynęła z uprawy cebuli, która miała swoje święto w czasie dożynek, pyszna zupa cebulowa, kartoflarz, mięsiwa, ciasta. Osobiście, moja ulubiona zupa to zalewajka – tydzień bez zalewajki to tydzień stracony ;).

MG: Słyszałem, że mają tu miejsce zloty czarownic. Dobrze słyszałem? Mówią też, że każda z nich potrafi pływać (śmiech).

AK: Do Besiekier trafiają osoby, które chcą coś przeżyć, na własnych zasadach, na luzie, swobodnie, bez nadęcia, pośpiechu, czy to aktywnie spędzić czas i pozwiedzać bogata okolicę.  W promieniu do dwudziestu kilku km znajduje się Łęczyca z Zamkiem Królewskim, Tum z najstarszą w Polsce Archikolegiatą, Skansem Ziemi Łęczyckiej w Kwiatkówku, Grodzisko w Tumie, Uniejów z termami, kopalnia soli w Kłodawie z najgłębiej w Europie położoną trasą turystyczną, dworki, pałacyki i wiele innych. Ci, którzy chcą zwolnić, oderwać od zgiełku miasta, pośpiechu, nie muszą nic. U nas leniwe nicnierobienie jest jak najbardziej uzasadnione, wyjście do ogrodu w piżamie,  drzemka w hamaku, dobra książka, kawa, herbata, ognisko.

Wnętrze Siedliska przy ruinach zamku w Besiekierach

MG: A jakieś inne wydarzenia tematyczne? Gdybyśmy chcieli zaprosić zacnych ludzików z brodami, albo zacne panie z kędziorkami na głowie? Dałoby radę?

AK: W Besiekierach odbywają się  raz w roku turnieje rycerskie (mamy tu bractwo Konfraternia Burgus Carpinei), dożynki,  letnie festyny, czasem zloty motocykli, zabytkowych aut, czy zloty wiedźm ;). Po prostu, lubimy i zapraszamy pozytywnie zakręconych, jesteśmy empatycznie otwarci.

MG: Jak o tym miejscu dowiadują się turyści? Nie jest to środek Polski.

AK: Besiekiery to malutka, spokojna wieś,  z ruinami zamku, o której istnieniu nie wie wiele osób, ale cisza, spokój, natura, położenie wśród pół, łąk, blisko lasu to też jej atut. Niby blisko geometrycznego środka Polski – Piątku, ale zwykle miejsce jest odwiedzane dzięki marketingowi szeptanemu czy też lokalnej organizacji turystycznej, do której nasze siedlisko należy – Centralny Łuk Turystyczny. 

Widok z ruin zamku na siedlisko.

MG: Jaką przyszłość sobie Pani maluje? To Pani miejsce na ziemi? Ten kawałek podłogi?

AK: Mam jeszcze wiele pomysłów na to miejsce na ziemi, wszystkiego od razu zrobić się nie da. Patrząc wstecz na to co już tutaj zostało zrobione na przestrzeni lat, że domek się nie zawalił i  dostał od nas drugie życie, że działa siedlisko, do którego Goście chcą przyjeżdżać na wypoczynek, że dołączyliśmy do Ogólnopolskiej Sieci Zagród  Edukacyjnych za rekomendacją Ośrodka Doradztwa Rolniczego i proponujemy tu warsztaty kultywujące życie na wsi. To cieszy, kiedy widzę uśmiechy na twarzach, wtedy chce się zrobić jeszcze więcej, a nie iść spać.

MG: Dziękuję za rozmowę i możliwość bycia tutaj. Ostatnie słowo należy do Pani.

AK: Bardzo dziękuję za odwiedziny w niewielkich Besiekierach i serdecznie zapraszam na choć trochę dłuższy pobyt w poszukiwaniu refleksji i tajemnic. Dziękuję bardzo.

Siedlisko przy ruinach zamku w Besiekierach

Besiekiery 34

99-150 Besiekiery

Tel: +48 500 594 260