Siedlisko u Gąski – wywiad

Zacne Nocowanie: Dzień dobry Pani Aniu. Nie ukrywam, że mam słabość do siedlisk i miejsc magicznych. To niczym uroczysko, które odczuwa się każdym centymetrem ciała i wszystkimi zmysłami. Ma Pani podobne odczucia?

Anna Gąsowska: W życiu nie ma przypadków. Wszystko dzieje się po coś. Gdybym nie czuła tego miejsca całą moją duszą nie było by mnie w nim dzisiaj. W swoim życiu byłam w wielu tzw. pięknych miejscach, w których niestety brak było odczuwalnej dobrej energii. Czuć było w większości na siłę stworzone tzw. „atrakcje dla gości” Ja odważnie mówię, że największą atrakcją jest u mnie święty spokój. Goście moi są mobilni i zawsze jeżeli zechcą mogą udać się na pobliską kładkę w Waniewie, do Tykocina czy Białowieży.

ZN: Właśnie, jaki był pierwszy krok z Siedliskiem u Gąski? Pomysł, wizja? Szczypta szaleństwa? A może idealna mieszanka, jak z babcinym przepisem na chleb?

AG: (śmiech) Według recepty mojej babci robię wspaniały ocet jabłkowy, syropy i przetwory. Myśl pozytywnie, a w twoje życie wejdzie wszelkie dobro. Pierwszym krokiem była całkowita zmiana myślenia, wyzbyłam się strachu a na jego miejsce wstawiłam odwagę i wiarę w siebie. Churchil powiedział, że jeśli brakuje w życiu miejsca na odwagę to inne rzeczy są bez znaczenia. Pojawiło się marzenie, następnie upewniłam się, że mam rację i zaczęłam działać. Bo w parze z piękną wizją musi iść ciężka praca.  Szybko na mej drodze pojawiły się tzw. „anioły pomagacze” w najprzeróżniejszej formie. Począwszy od najbliższych mi osób do ludzi spotykanych na chwilę. Powiedziałam sobie, że u podstaw mego Siedliska będzie zaufanie, uczciwość i życzliwość i na tym mocnym fundamencie tworzę przyjazną atmosferę dla moich gości.

ZN: Czym jest dla Pani cisza? I jak udało się Pani zdefiniować to pojęcie w Siedlisku u Gąski?

AG: Norwid mawiał, że cisza jest głosów zbieraniem. Zbieram więc głosy ptaków z pobliskiego lasu, zbieram odgłosy owieczek zza miedzy, dokładam dźwięki trzaskających polanek z kominka a na koniec jeszcze  dodaję gorące rytmy flamenco… Cisza dla mnie to taki stan umysłu, w którym nie docierają do mnie żadne hałasy zewnętrzne, że nie trapią mnie żadne problemy, wewnętrzny spokój, w którym rozpoznaję siebie . To właśnie pragnę zaoferować moim gościom, aby posłuchali i odkryli siebie.

ZN: Ludzie dzisiaj szukają spokoju? Chcą uciec od miejskiego zgiełku i plastikowej turystyki znad morskich kurortów i zadeptanych szlaków?

AG: Oczywiście  jest wiele takich ludzie którzy nie chcą poznawać świat wg schematu przewodników i kolorowych bilbordów. Chcą pod bosą stopą poczuć ziemię, zebrać szyszki w lesie, chcą wyrwać warzywo z ogrodu, powąchać kwiaty na łące. Nie ma to związku z żadnym prymitywizmem tylko z tym, że ludzie pragną prawdziwego życia. Bardzo raduje mnie fakt, że poznaję i przyciągam do Siedliska  coraz więcej osób żyjących świadomie w zgodzie z rytmem przyrody.

ZN: Trafiają do Was wędrowcy współczesnego świata, który przyspieszył do prędkości światła. Przekraczają próg. I co dalej? Stoją? Siadają? Zbierają myśli?

AG: I co dalej…? Wchodzą i nastaje cisza. Po chwili pojawia się uśmiech i słowa :”ach, jeszcze piękniejszy klimat niż na zdjęciach”. Jest takie mądre powiedzenie, że kto przewiezie drugiego człowieka na brzeg – sam też do niego dopływa. Mam pewność, że to ja moich gości „przewożę „do prawdziwego życia z ich wirtualnego choć rzeczywistego świata.  Skąd takie określenie?  Większość ludzi  na co dzień bombardowana jest  tak wielką lawiną informacji, spada na nich tak wiele problemów do rozwiązania, ścigają się jak w grze, jak w świecie wirtualnych przestrzeni, a przecież  to ich rzeczywistość codzienna. Gdzie jej kres? W „Siedlisku u Gąski”. Tu  warto po prostu się zatrzymać.

ZN: W Siedlisku u Gąski można poczuć bliskość przyrody. Dookoła lasy, Narwiański Park Narodowy. W domu koty. Swojskie produkty. Czy jeszcze o czymś zapomniałem?

AG: To co najważniejszego oferuję to bezpieczeństwo, dyskrecję i zaufanie. Dzięki serdeczności moich wspaniałych sąsiadów – codziennie mamy w Siedlisku kochanego kucyka Aronię oraz od niedawna dwa milusińskie króliczki:  Aksa i Mitkę. Współpracuję też z puszcza.bike dzięki czemu mogę zaoferować gościom rowery lub ruską banię.

ZN: Oferuje Pani komfortowe warunki noclegowe. Eleganckie pokoje, przestrzeń. Wszystko jest Pani zamysłem?

AG: Jestem ogromną estetką wnętrz i kocham ich upiększanie. Szczególnie bliskie memu sercu są wnętrza w stylu ludowym, rustykalnym. Tylko w takich wnętrzach czuję ciepło i bezpieczeństwo. To właśnie oferuję swoim gościom. Stworzyłam Siedlisko w myśl zasady – traktuj gości tak jak byś sama chciała być potraktowana i oferuj to co sobie byś chciała zaoferować. W ten sposób to co robię jest prawdziwe. Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakość, a jakość daje luksus. To właśnie czeka na gości.

ZN: Ile osób jednocześnie może przebywać w Siedlisku u Gąski?

AG: Jeżeli chodzi o nocleg to mam  4 duże pokoje i z reguły są dwuosobowe. Natomiast w zależności od zapotrzebowania mogę przenocować nawet po 4 osoby w jednym pokoju na pojedynczych łóżkach. Jest też duży – ponad 100 m2 salon kominkowo – bilardowy. Na zewnątrz jest ogromne patio i dwa zadaszone tarasy – wszystko na jednym poziomie dla wygody gości. Przed domem ogromny parking i brama zamykana na noc. Jest też ogromna ponad 1500m2 łąka z sadem  z miejscem na ognisko.

ZN: Nie od dzisiaj wiadomo, że przez żołądek do serca. Cóż dobrego Pani serwuje i dlaczego to takie pyszne?

AG: Wszystkie dania są przygotowywane na bieżąco, na oczach gości. Warzywa i owoce są z własnego ogrodu, a mleko i jajka od sąsiadki „zza płota”. Doskonale czuję się w daniach mączno-ziemniaczanych typowych dla Podlasia tj.  kartacze, babka i kiszka ziemniaczana, pierogi, pielemieni oraz drożdżówkach. Gotowanie dla gości sprawia mi ogromną radość a to znaczy, że wszystkie dania już na etapie planowania zawierają najlepszy składnik – duża porcja pozytywnej energii  – absolutna podstawa dobrego smaku.

ZN: Właśnie, co można spotkać na Targu u Gąski?

AG: Ocet jabłkowy, ocet cydrowy a wkrótce kilkanaście innych gatunków octów – z owoców sezonowych np., truskawkowy, mirabelkowy, wiśniowy itd. Sama przygotowuję jeszcze syropy np. miętowy, imbirowy, pomarańczowy, pokrzywowy, miód z mniszka lekarskiego – ale tylko w sezonie oraz najróżniejsze przetwory. Mamy też doskonałe podlaskie sękacze pieczone na maśle z zaprzyjaźnionej lokalnej wytwórni Podlaska Tradycja.

ZN: Wiem, że u Pani można spotkać się ze sztuką, ekspresyjnymi ludźmi, wytworami serca, a nie taśmowej produkcji. Słów kilka na ten temat, bo ciekawość mnie rozrywa.

AG: W środku domu mam mnóstwo przepięknych wyrobów pani Halinki z Białegostoku – anioły, obrazy, butelki i inne cuda , które ogromnie cieszą gości. Zachęcam też okolicznych mieszkańców do prezentowania swoich różnych prac w moim Siedlisku.  Przekonuję ich, że aby tworzyć piękne rzeczy nie potrzebujemy tytułów naukowych tylko serca. Od początku moim zamysłem jest organizacja tylko pięknych, niekomercyjnych wydarzeń, dlatego bardzo chętnie nawiązuję kontakty z ciekawymi osobami, lokalnymi amatorami artystami. Często też organizuję różne warsztaty mające na celu odnowę duchową.

ZN: Czy jeszcze o czymś zapomniałem? Biję się w pierś i oddaję Pani głos.

AG: Słowa są najgorszym posłańcem prawdy dlatego powiem po prostu – zapraszam Państwa na filiżankę dobrej herbaty z syropem imbirowym abyście sami mogli przekonać się o magii tego miejsca.

ZN: Powoli dochodzimy do końca naszej słownej wędrówki. Jednakże Pani dalej będzie podążać obranym szlakiem. Jakie są kolejne azymuty? Cele? Może jakieś kierunkowskazy ukryte w korze drzewa i trzaskających płomieniach rozświetlających Siedlisko u Gąski?

AG: Wreszcie z radością mogę powiedzieć, że to życie daje szczęście a nie jego cel. Biznesowo jednak pragnę wkrótce wykorzystać swoją komunikatywną znajomość języka hiszpańskiego i przyciągnąć do naszego Podlasia także turystów m.in. z Hiszpanii. Podzielić się z nimi pięknem naszego regionu, naszą kulturą, drewnianą architekturą i kuchnią. Głęboko wierzę, że mogę połączyć te dwie moje miłości Hiszpanię i Podlasie. A jeszcze dalej idąc powstanie też oddział Siedliska na krańcu Polski w miejscowości Jałówka ale o tym może następnym razem (śmiech).

ZN: Życzę Pani dobrego wieczoru, dziękuję za cudowną rozmowę. Życzę samych sukcesów i niech sny będą preludium czegoś wielkiego.

Siedlisko u Gąski

Idzki wykno 11

18-218 Sokoły

666 679 715

biuro@siedliskougaski.pl

http://siedliskougaski.pl/