Kolacja w ciemnościach. Dwór Elizy.

Dwór Elizy w Długopolu-Zdroju oferuje wyjątkową kolację. Jej nietuzinkowość polega na tym, że odbywa się w zupełnych ciemnościach, a jedynym punktem odniesienia jest dotyk, zapach i smak.

W piątkowy wieczór, równo o 20:00, schodzimy do restauracji, w której już na nas czeka Pan Darek. Obok nas kilka par i trzy roześmiane panie. Wyczuwamy lekki niepokój, może nawet podenerwowanie. Nikt z nas nie wie, jak wygląda kolacja w ciemnościach, jak nasz zmysł wzroku zareaguje na totalną ciemność. Według zapewnień organizatora to 99,9 % braku światła. Ten promil wytwarza malutka dioda noktowizora, który będzie na sobie miała kelnerka.

Padają pierwsze, ale niezwykle ważne pytania – o nasze imiona, wybrane dania, a także ewentualne przeciwskazania dietetyczne i alergie pokarmowe. Musimy też pozbyć się zegarków oraz innych elementów biżuterii, gdyż mogą emitować światło.

Zostajemy poinstruowani, jak będzie wyglądało wejście do w pełni zaciemnionego pomieszczenia. Mamy jeszcze chwilkę na skorzystanie z toalety, pozbycie się zbędnych przedmiotów oraz ewentualne wypalenie papierosa. Wszakże kolejne dwie godziny spędzimy na poznawaniu potraw tylko za pomocą zmysłu dotyku, zapachu i smaku. Każdy najmniejszy element oświetlenia może zaburzyć proces percepcji.

Wchodzimy pojedynczo, na salę wprowadza nas właściciel, instruuje, kiedy mamy usiąść i czy powinniśmy się dosunąć do skraju stołu. Gdy wchodzi ostatnia osoba, zapada przenikliwa cisza. Nie widać nawet tej małej diody noktowizora. Jedni zamykają oczy i sprawdzają, czy faktycznie jest tak ciemno. Tak, jest ciemno. Poznajemy się tylko po głosach, chociaż trudno dookreślić, kto gdzie siedzi.

Naprzeciwko nas para, ale nie wiemy, jaka dzieli nas odległość, jakiej wielkości jest stół. Nie mamy świadomości, czy pomieszczenie jest duże czy małe.

Pan Darek mówi nam, co się znajduje na wyciągnięcie rąk, posługuje się przykładem wskazówek zegara. Wszyscy już wiedzą, gdzie mają napoje – do wyboru piwo, wina, drinki, woda mineralna. Z głębi sali jedna z pań instruuje partnera, gdzie jest godzina 13:00.

Każdy z nas dzień wcześniej wybrał, jakie chciałby potrawy. Do wyboru było menu mięsne, rybne i wegetariańskie. My wybieramy dwa pierwsze.

Na salę wchodzi kelnerka i pcha duży wózek kelnerski. Tak przynajmniej podpowiada nam słuch. Dowiadujemy się, że przy podawaniu i zabieraniu dań mamy ręce trzymać na kolanach. I będziemy tak robić pięć razy, bo tyle dań przewidziano tego wieczoru.

Gdy już wszyscy mają przed sobą dania możemy kosztować, co przygotował dla nas mistrz kuchni. Uczucie dość dziwne, używamy dłoni, aby poznać topografię stołu. Mamy też z tyłu głowy, gdzie znajduje się zamówiony napój. W talerzu kilka większych lub mniejszych kąsków jedzenia. Nie ma możliwości, aby dotykiem określić cóż to jest. Działają receptory węchu i smaku. Smak się wyostrza, każdy kęs jest kulinarnym odkryciem. Stajemy się kuchennymi Magellanami.

W trakcie posiłków Pan Darek zadaje nam przeróżne pytania – oto co jemy, jaki to ma kształt, co nam przypomina, czy możemy do czegoś przyrównać. Niejednokrotnie cała sala pęka ze śmiechu. Atmosfera, jaka nam towarzyszy jest taka, jakbyśmy znali się od wielu lat. Po prostu, zgrana paczka przyjaciół. Nikomu nie przeszkadzają erotyczne porównania lub kudłate myśli. Dosłownie. Kto był tego dnia ten pamięta ukute na samym początku hasło jednej z roześmianych pań.

Warto podkreślić fakt, że gdy my zajadaliśmy się przeróżnymi daniami, nasz przewodnik w ciemnościach, opowiadał historię miejsca, w którym się znajdywaliśmy. Nie zabrakło wielu ciekawostek z Długopola-Zdroju, m.in. jak powstało uzdrowisko, jakie przeznaczenie miały budynki zdrojowe w czasie II wojny światowej, jak długi jest tunel pod górą Wronka. Mogliśmy zadawać pytania po każdej opowiedzianej historii i zawsze otrzymaliśmy wyczerpującą odpowiedź. Jak się później okazało Pan Darek jest pasjonatem Dolnego Śląska oraz lokalnym przewodnikiem.

Mijają już dwie i pół godziny. Jesteśmy po ostatnim daniu. Dowiadujemy się przy okazji, że jesteśmy rekordzistami kolacji w ciemnościach. Spędzamy tutaj najwięcej czasu.

Ażeby przyzwyczaić wzrok do światła, kelnerka rozsypuje na stołach fluorescencyjne gwiazdki. Zaczynamy siebie dostrzegać, powoli światło robi się jaśniejsze, aż do momentu, w którym jest na tyle jasno, że na salę wchodzi kucharz.

Każde z dań było omawiane, mogliśmy je pooglądać z bliska, były krojone, poznaliśmy ich strukturę. Zostajemy maksymalnie zaskoczeni. Niektóre oczywiste potrawy zostały przyprawione w bardzo nieoczywisty sposób. Brak jednego ze zmysłów sprawił, że nasz mózg w dotychczas nieznany dla siebie sposób analizował i sugerował, co mamy w ustach.

Sam koncept jedzenia w ciemności pojawił się dość dawno – prawdopodobnie około XVIII w. we Francji. Kolacje w niecodziennych warunkach organizowały tam specjalne towarzystwa działające na rzecz upowszechnienia problemów osób niewidomych. Powszechnie jednak za pierwszą tego rodzaju restaurację uznaje się szwajcarską Blinde Kuh, która powstała w 1999 r. w Zurychu. Jej inicjatorami byli niewidomy pastor Jürg Spielmann oraz niedowidzący psycholog Stephan Zappa.

Z pełną świadomością nie opisaliśmy, jakie danie zaserwowano tego dnia, gdyż nie chcemy psuć wam niesamowitego doświadczenia z percepcją i smakiem. Z czystym sumieniem polecamy atrakcję, jaką serwuje Dwór Elizy.

Nasza ocena: 6/6 zacnych

Dwór Elizy Hotel SPA

ul. Zdrojowa 22

57-520 Długopole Zdrój

Tel: +48 74 8120840

Email: recepcja@dwor-elizy.com

https://dwor-elizy.pl/