Białasówka to dom w środku lasu, w otulinie Poleskiego Parku Narodowego. Rano łosie zapukają wam do okna, a wieczorem koty usiądą na kolanach. Potkniecie się o grzyby, będziecie tańczyć w deszczu i suszyć ubrania na kaflowym piecu.
Zapraszamy do długą rozmowę z Dominiką i Alexandrem, którzy zarządzają Białasówką.
Mirosław Górka: Dominiko, siedzimy sobie w otulinie Poleskiego Parku Narodowego. Przyznać muszę, że się zakochałem w tym miejscu i trudno będzie mi zbierać manatki i wracać do domu.
Dominika & Alexander: To się chyba nazywa „Polesia czar” 🙂 A w naszej osadzie leśnej czas się naprawdę zatrzymał, można zwolnić, odciąć umysł od codzienności, poddać się rytmowi natury. Rzeczywiście ciężko potem wyjeżdżać i słyszymy to przy pożegnaniu od wszystkich gości 😉
MG: Tym bardziej, że wasze zwierzaki wyraźnie mnie pokochały. No dobra, przyznam się… dałem im smaczki. Zwierzolubni mają tu raj, prawda?
D&A: Mamy trzy psy i trzy koty, więc jeśli ktoś lubi to materiału do miziania nie brakuje 🙂 O ile koty chodzą gdzie chcą, to staramy się na czas pobytu naszych Gości trzymać nasze psy przy domu, inaczej od razu zainstalowałyby się w Białasówce w okolicach lodówki i kanapy 😉 No, chyba, że goście na taki scenariusz reagują entuzjastycznie, to wtedy na własną odpowiedzialność haha 🙂
Poza najstarszym kotem wszystkie nasze zwierzaki to adopciaki albo przybłędy, każdy ze swoją historią i traumami przeszłości dlatego jeśli ktoś chce przyjechać ze swoim psem to najpierw kontaktujemy się telefonicznie, żeby razem ustalić czy ma to szanse razem funkcjonować i jak. Również ze względu na las, który zaczyna się praktycznie od progu, a dzika zwierzyna zostawia nocą tropy bardzo blisko domu – nie każdy pies jest się w stanie takim pokusom oprzeć i trzymać się grzecznie domu 🙂 Jeśli piesek nie robi sobie samodzielnych wycieczek do lasu, nie wpadałby w odwiedziny do naszych psów i nie jada kotów to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go do nas zabrać.
MG: Łosie szepnęły mi, że macie tu niezłe łosiedle, idealna miejscówka na leśny sejmik. Co? 😉
D&A: Jesteśmy schowani głęboko w lesie, w otulinie Poleskiego Parku Narodowego. Łosi, jeleni i saren u nas nie brakuje – i jak to w środku lasu widujemy je prawie codziennie. A jesienią mamy tu rykowisko 🙂
MG: Jak tutaj trafiliście? Nie mów mi tylko, że takie koordynaty podał wam GPS 😉 Od kiedy dbacie o ten raj na Polesiu? Co było najbardziej czasochłonne?
D&A: Moja rodzina trafiła tutaj pod koniec lat ’70 – na początku spędzali wakacje u leśniczego i leśniczyny w nieistniejącej już leśniczówce na obecnym terenie PPN. Pomimo, że w tamtych czasach podróż z Krakowa czy z Warszawy była sporym wyzwaniem tak zakochali się w Polesiu, że postanowili nabyć i postawić tu własny domek.
Finalnie dołączyły jeszcze dwie ciocie z mężami i przeniesiono z okolicznych wiosek do serca naszej osady trzy prawie stuletnie chałupy, wszystkie rozebrane do ostatniego bala i na miejscu złożone od nowa.
Od drugiego roku życia spędzałam tu każde wakacje, święta, ferie – odkąd pamiętam nie mogłam doczekać się tych wyjazdów, już jako dziecko pokochałam to miejsce i zawsze widziałam się mieszkająca tutaj na stałe. W dorosłym życiu w każdej wolnej chwili wracałam do mojego ulubionego miejsca na ziemi. Nawet z Holandii, w której spędziłam 18 lat – na każdy urlop jeździłam do mojego leśnego obozu pracy 🙂 Bo posiadanie starego drewnianego domu w środku lasu zobowiązuje, zawsze jest masa pracy przy domu lub dookoła niego.
Kiedy przywiozłam tu Alexandra po raz pierwszy od razu wyszedł z pomysłem, żeby pożegnać się z Holandią i przenieść się tutaj.
Trzy lata temu przejęliśmy od rodziny pozostałe dwa domy i przeprowadziliśmy się tutaj z Holandii na stałe.
Teraz lokalsi dziwią się, że Holendra w te krzaki zaciągnełam i został 😉
Najbardziej czasochłonne było i ciągle jest pozyskiwanie drewna opałowego. Mamy kawałek własnego lasu, co roku robimy przecinkę pielęgnacyjną. To jest naprawdę kawał ciężkiej roboty- drzewo trzeba zwieźć, pociąć, porąbać, poukładać i tak w kółko.
Musimy mieć zawsze zapas na dwa domy, na szczęście trzeci dom jeszcze czeka na remont i stoi nieużywany 😉
MG: Tak naprawdę dopiero ruszacie z ofertą noclegową, więc zapytam, jak to było z pierwszym razem, no mam na myśli, pierwsi przyjęci goście? Jaka była ich reakcja? Co Wy odczuwaliście jako gospodarze?
D&A: Najpierw trochę „poćwiczyliśmy” na „swoich” gościach – mieliśmy w odwiedzinach całą armię rodziny i przyjaciół z Polski i z Holandii.
Dzięki temu mogliśmy wyczuć jak goście funkcjonują w starym domu bez bieżącej wody, z piecami kaflowymi i bez toalety w środku i mieliśmy jeszcze czas, żeby ewentualnie zrobić pełnoprawną łazienkę. Szybko przekonaliśmy się, że co uważalismy za braki czy wady okazało się atutem 😉 Nasi znajomi uwielbiali rytuały związane z noszeniem i grzaniem wody do kąpieli no i oczywiście naszą legendarną już sławojkę;:)
Mimo wszystko przyjazd pierwszych oficjalnych gości był trochę stresujący – bo czy na pewno w domu jest wszystko czego potrzeba, czy nie zmarzną, czy bieganie 40 m do toalety i palenie w piecach ich nie przerośnie… Czy łóżko będzie wygodne… Miałam w głowie mnóstwo tych „czyczów”. Trochę z duszą na ramieniu – bo teraz jednak pierwszy prawdziwy feedback miałam dostać – szłam po klucz na koniec pobytu. I… zostałam wyściskana na śmierć! Goście najnormalniej na świecie rzucili mi się na szyję, żeby podziękować za cudowny czas w tak magicznym miejscu. Zdębiałam, oniemiałam i nie ukrywam, była też łezka wzruszenia. Całe serce i dobro, które włożyliśmy w to miejsce wróciło do nas ze zdwojoną siłą. Łaaaał. Dla takich chwil warto.
MG: Czego dzisiaj ludzie szukają oprócz Sylwestra w Zakopanem? Możemy już mówić o trendzie zaszywania się na końcu świata?
D&A: Myślę, że tak, kiedy pandemia zamknęła nas w domach jako społeczeństwo doceniliśmy jeszcze bardziej bliskość natury, spokój i przestrzeń. Przekonaliśmy się, że nie trzeba lecieć przez pół Europy, żeby znaleźć piękne i urokliwe miejsca – w naszym kraju jest ich pod dostatkiem i są w zasięgu ręki. Choć może nie do końca nam to oceniać, nasi goście to bardzo specyficzna grupa – to ludzie, którzy do nas przyjeżdżają nie nocować, ale po prostu pobyć. Poobserwować ptaki, posiedzieć przy ognisku czy przy kominku, porąbać drewno, posłuchać odgłosów lasu.
MG: Chętnie bym się wykąpał w tej wannie na dworze. Umożliwicie mi to? Wodę sobie przyniosę lub poczekam na oberwanie chmury.
D&A: Haha prawda, że jest czadowa? I jaka wygodna, nawet dwumetrowiec może się w niej wygodnie wyciągnąć i zrelaksować. Nie ma sprawy, w studni jest pompa więc możemy szybko wannę napełnić, ale to byłaby bardzo zimna kąpiel 😉
Najlepiej napełnić ją wieczór wcześniej, w słoneczny dzień po południu woda będzie przyjemnie nagrzana 🙂 Nie ma to jak relaksujące kąpiel na zewnątrz z widokiem na las. A wieczorami z widokiem na obłędnie gwiezdne niebo.
Planujemy niedługo postawić jeszcze obok letni prysznic z posadzką z kamienia polnego, taki jak obok naszego domu, świetnie się sprawdza. Myślę, że będzie to fajna alternatywa dla kąpieli w wannie w sypialni i w wannie ogrodowej 🙂
MG: Sławojka jest czynna? Mogę tam zajść po porannej kawie? Znajdę tam na ścianach plakaty z „Przekroju”? 😉
D&A: Ależ bardzo proszę 🙂 Zdjęcie naszej sławojki stało się na Facebooku absolutnym hitem! Plakatów z Przekroju nie ma, ale wiszą w niej obrazki, jest półka z książkami, a nawet lampa z ozdobnym abażurem. Staram się zawsze wstawić wazon ze świeżymi kwiatami, żeby jeszcze bardziej umilić cały ceremoniał 😉 Jesli wierzyć gościom, najlepiej zasiąść z otwartymi drzwiami z widokiem na las. Co ciekawe – nie ma nieprzyjemnych zapachów, dbają o to bakterie, które co miesiąc wpuszczamy na sławojkowy żer 😉
MG: W kuchni dostrzegłem piękną ceramikę, ale mam ochotę na ugotowanie sobie tutaj wodzionki. Umożliwicie mi to?
D&A: W kuchni znajdziesz wszystko czego potrzebujesz, zadbaliśmy, żeby była ona wyposażona jak w domu. Podpowiemy, najlepsze potrawy wychodzą zrobione na prawdziwym ogniu, na kuchni kaflowej 😉
MG: Jakie jeszcze macie skarby w Białasówce? Na co natrafiliście przy sprzątaniu i remoncie?
D&A: Między innymi na wyżej wymienioną wannę. Ale tak naprawdę to cała Białasówka to „skarby” – począwszy od zabytkowych mebli po pamiątki rodzinne, bibeloty i ceramikę. Chcieliśmy, żeby każdy przedmiot w Białasówce był z duszą i historią. W salonie stoi między innymi przepiękne pianino – co prawda niesprawne i nie wiem uda się je kiedykolwiek naprawić, ale jest tak piękne, że grzechem byłoby go tam nie zostawić. Część wyposażenia „odziedziczyliśmy” razem z domami, część wyszperaliśmy na targach staroci i internecie. W domu prawie nie ma plastiku i współczesnych przedmiotów, prawie wszystko jest z okresu od miedzywojnia do lat ’70.
MG: Gdybym miał ochotę popływać w jeziorze, to w którą stronę iść?
D&A: Jesteśmy na Pojezierzu Łęczyńsko – Włodawskim, więc w każdą 🙂 Najbliżej – niecałe 10km jest Jezioro Czarne, bardzo kameralne jezioro z niewielką dziką plażą, bez komercji i infrastruktury. Jest leśne pole namiotowe wśród brzóz i można wypożyczyć łódkę. I tyle.
Jest też m.in. Jez. Bialskie koło Parczewa, oczywiście również Białe w Okunince pod Włodawą – tam znajdziesz mnóstwo knajpek, restauracji, atrakcji dla dzieci. I kilka innych mniejszych, bardziej dzikich jezior.
MG: Na koniu też tam dojadę?
D&A: Że nad jezioro? Nad jezioro Czarne czy Bialskie na pewno tak 🙂 Do nas też, nasze lasy maja piękne piaszczyste drogi stworzone pod końskie kopyta 🙂 Czasem to nawet tylko koniem się do nas da dojechać, po jesiennych deszczach albo zimowych śnieżycach to tylko koń albo solidna terenówka dadzą radę 😉 Swoją drogą sama jestem zapaloną koniarą i udało mi się tym zarazić Alexandra, więc w przyszłości nie wykluczamy posiadania tutaj pary koni 🙂 o ile się trochę ze wszystkim obrobimy, eeeh…
MG: A muszę jeszcze zapytać o grzyby, bo zbieram je namiętnie. Na jesieni przyjechać z kosą?
D&A: O tak! Nasze lasy słyną z grzybowej obfitości. Śmieję się zawsze, że grzyby, które mam w słoikach to te, o które się potknęłam idąc np. do studni po wodę 😉
MG: Dookoła są drzewa, nie odgradzacie się od lasu płotem. Klimat niesamowity, sprawiający, że jeżą mi się wszystkie włosy. Też tak macie, czy już przyzwyczailiście się do tego euforycznego stanu?
D&A: Haha! Pierwsza euforia szybko nam przeszła kiedy przekonaliśmy się jaki ogrom pracy kosztuje mieszkanie w lesie i posiadanie trzech drewnianych domów 😉 Z drugiej strony codziennie jesteśmy wdzięczni za otoczenie w jakim zamieszkaliśmy i nie zamienilibyśmy tego miejsca na żadne inne. Bycie trybikiem w tej potężnej machinie jaką jest natura, podglądanie jej mechanizmu od środka – to po prostu bezcenne.
MG: Co w sytuacji, gdy gościom braknie strawy i trunków wszelakich? Widziałem jeden sklep po drodze, jakieś 3km stąd.
D&A: Zgadza się, w pierwszej miejscowości przy asfalcie jest sklep niezastąpionego Pana Jacka – niewielki wiejski sklepik, gdzie znajdziesz najbardziej podstawowe produkty. Tzw. supermarkety są już trochę dalej, w Sosnowicy, a po przeżycia na miarę Lidla trzeba pojechać 35 km do Parczewa.
MG: Załóżmy, że pada deszcz, słychać zza okna jak rosną grzyby, ale reszta rodziny marudzi i chce pozwiedzać. Gdzie się udać? Co zobaczyć?
D&A: W pobliskiej Holi jest przepiękna drewniana cerkiew oraz niewielki skansen prowadzony przez przemiłe małżeństwo z ogromną wiedzą historyczną i kulturową. Niedaleko jest muzeum i ośrodek edukacyjny Poleskiego Parku Narodowego. We Włodawie przepiękna synagoga, a w okolicy kilka cmentarzy żydowskich. Muzeum w Sobiborze, ważne i bardzo wyjątkowe miejsce. Lublin jest oddalony tylko o godzinę jazdy. A jeśli wolicie zostać w Białasówce to odpalcie kominek i sięgnijcie po gry planszowe albo po książki, jednego i drugiego nie brakuje 🙂
MG: Przyznam się bez bicia i kocich pazurów na udach, że dawno nie byłem w tak pięknym miejscu. Jest jak z ekranizacji baśni Bracia Grimm. W obiektywie wszystko to wygląda tajemniczo i enigmatycznie. Raj dla fotografów i filmowców. Może wystarczy pytań, aby inni goście mieli o czym z wami rozmawiać. Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas i ogrom pozytywnej energii. Jak chcesz coś dodać, to jest to ten czas… 😉
D&A: Dziękujemy 🙂 Samo miejsce – osada leśna, natura wokół, cisza czy właśnie ptasie radio są po prostu magiczne. A my postaraliśmy się być naturalnym, nienachalnym dodatkiem do tego festiwalu przyrody – tak jak od blisko pięciu dekad robiła to moja rodzina. I chętnie dzielimy się tą magią z naszymi gośćmi.
Nasza ocena: 6/6 Zacnych
Białasówka – Dom w lesie
Polesie Lubelskie, 21-230
Tel. +48 575 453 847