Martin M. Sobczyk – Zamek Sarny

Do niedawna porzucony i zapomniany, od kilku lat Zamek Sarny odzyskuje piękno kształtowane przez kolejnych właścicieli od 1590 r. Projekt remontu Zamku Sarny i otaczających go budynków pomyślany jest na 20 lat. Zapraszamy do wywiadu z Martinem M. Sobczykiem.

Mirosław Górka: Dzień dobry, na początku proszę nam zdradzić receptę na miłość zamków opuszczonych i zapomnianych?

Martin M. Sobczyk: Jesteśmy zżyci z miejscem, nabraliśmy przez lata wrażliwości na zabytek. Czujemy długie wielopokoleniowe i międzynarodowe trwanie, i że jesteśmy kustoszami tego miejsca, nawet bardziej niż właścicielami.

Ale na początku raczej widzieliśmy ruinę z potencjałem niż myśleliśmy o emocjach. Zawsze radzimy śmiałkom, którzy przychodzą do nas po poradę, aby wstrzymywali miłość do zabytku jak najdłużej przed decyzją o zakupie. To akurat było w naszym przypadku łatwe bo Sarny były w stanie strasznym i kilka tygodni analizowaliśmy, co nam grozi.

Najpierw trzeba policzyć, czy stać nas na doprowadzenie obiektu do stanu choćby podstawowej samodzielności finansowej. Do tej pory mam kartkę sprzed nabycia, na której naszkicowaliśmy plan na pierwsze dwa lata. Okazał się i tak niedoszacowany, ale przynajmniej mieliśmy świadomość skali wyzwania.

Pytanie brzmiało: ile można stracić. I czy to nas zrujnuje. Uznaliśmy, że nie.

Recepty na odpowiedzialną miłość do zapomnianych zabytkowych miejsc upatruję w zimnej kalkulacji, która musi być fundamentem przedsięwzięcia. Inaczej zostalibyśmy z kamieniem u szyi. Przykładów takich nieszczęść nie brakuje.

MG: Tym pięknym obiektem zajmuje się Fundacja Odbudowy Dworu Sarny, która w tym roku świętuje dziesięciolecie istnienia. Zatem czas na szybkie podsumowania – co udało się w tym czasie zrobić, małe i duże sukcesy, ale też porażki?

MS: Pierwsze trzy lata to było mozolne poznawanie się i obiekt był nasz tylko na papierze. W Sarnach mieszkało prawie 30 osób z rodzinami będącymi tam czasem od końca wojny. Pierwszym zadaniem było znalezienie dla nich nowych mieszkań – to w większości zapewniła Gmina Radków.

Podczas pierwszej wizyty po zakupie wymyśliliśmy, że otworzymy kawiarnię w Domu Bramnym. Mimo naszej niewielkiej wtedy świadomości rezultatem jest piękne miejsce. Cieszymy się, czytając czasem, że to już „ta słynna kawiarnia”.

Udało nam się odbudować konstrukcyjnie rezydencję, dać jej nowy dach. Jesteśmy też na zaawansowanym etapie remontu Kaplicy Św. Jana Nepomucena i konserwacji jej barokowych polichromii. Nie jestem pewien, czy dziesięć lat temu wierzyłem, że to się w ogóle uda.

Martin M. Sobczyk

W ostatnich kilku latach uruchomiliśmy też dwa domy gościnne z 16 pokojami. Cieszą się powodzeniem, więc motywuje nas to do dalszej pracy. W tym roku pracujemy nad trzecim budynkiem hotelowym. To jest konieczny fundament finansowej niezależności obiektu ale też źródło radości – bo nie remontujemy Saren dla prywatnego użytku, tylko dla naszych gości. Wysokie oceny na Bookingu czy Google dają sporą satysfakcję.

Nie udało się pozyskać większych funduszy publicznych. W poprzednich perspektywach unijnych było łatwiej. Teraz jeśli coś jest, to dla instytucji państwowych albo samorządowych. Szkoda, że nie udało się w środkach europejskich – dysponowalibyśmy świetną salą koncertów i spotkań w dawnym spichlerzu.

MG: Czy grantodawcy są przychylni ten inwestycji? Kto wspiera najczęściej i najbardziej hojnie?

MS: Udało nam się już sześć razy pozyskać granty z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, choć łatwo nie jest i kolejka oczekujących jest tam ogromna. Kilka razy wsparł nas przy konserwacji malowideł też Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Sejmik Województwa Dolnośląskiego jest też jednym ze źródeł, choć na razie najskromniejszym.

O środkach unijnych czy norweskich można zapomnieć. Te programy są skonstruowane tak, aby preferencje miały jednostki publiczne.

MG: Chyba nie jest łatwo pozyskać środki, biorąc pod uwagę, że porzuconych pałaców, zamków i dworów jest w całej Polsce od groma, a woj. dolnośląskie to istne eldorado dla historyków i pasjonatów tychże budowli?

MS: No i poza Dolnym Śląskiem jest też 15 innych województw. MKiDN dysponuje każdego roku środkami na ułamek zapotrzebowania. Ogromna część idzie na remont kościołów. Dla obiektów niesakralnych pozostaje ułamek ułamka a potrzeby są wielkie.

W praktyce otrzymują ministerialne dotacje najbardziej zagrożone obiekty niesakralne albo takie, które są unikalnymi dziełami sztuki. Od tej zasady bywały wyjątki, jak dwie dotacje dla XX-wiecznego niezbyt znaczącego pomorskiego dworku należącego do szefa wielkiej firmy związanego z poprzednim rządem.

Zagrożenie budynków w naszym przypadku zostało w dużej mierze wyeliminowane, choć wciąż jeszcze jest wiele do zrobienia. Polichromie nie tylko kaplicy, ale i pałacu, są bardzo cenne. Widzimy w punktacji, że komisje merytoryczne to dostrzegają, nawet jeśli politycy za poprzednich rządów oceniali nasze projekty chyba losowo.

MG: Zapytam wprost – pisaliście do fundacji spółek skarbu państwa? Udało się wam pozyskać środki? Ja pisałem wielokrotnie i raz dostałem 5 tysięcy na całoroczną działalność stowarzyszenia sportowego…

MS: Nawiązując do odpowiedzi na poprzednie pytanie, mamy wrażenie, że takie środki są „nie dla nas”. Zwróciliśmy się raz i więcej nam się nie chciało bo odzew był żaden.

Inna sprawa, że dotacje, które mogły mieć znaczenie na początku naszej drogi, w tej chwili są już mniej istotne, odkąd zamek działa z ofertą turystyczną.

MG: Wróćmy do zamku, bo robi ogromne wrażenie. Nie tylko jego historia, zabudowa, ale również położenie na skalnym występie zbocza w dolinie rzeki Ścinawki pomiędzy Górami Sowimi a Stołowymi. Ja doceniam, ekipa Zacnego Nocowania również. A turyści? Przecież dookoła mają większe miasta, bardziej znane marki.

MS: Na początku wydawało się, szczególnie lokalsom po obu stronach granicy polsko-czeskiej, że jesteśmy na końcu świata. Ale rzut oka na mapę pokazuje, że jesteśmy najbardziej centralnie położonym punktem w jednym z najciekawszych regionów w Europie. Wiele osób przyjeżdża do nas po to, aby udawać się na codzienne wycieczki do różnych atrakcji, jak Zamek Książ, uzdrowiska kłodzkie czy po stronie czeskiej Broumov, Adršpach czy Kuks.

Jesteśmy też przyjazny pieskom. Nasz park daje możliwości wybiegania się. Jest cisza i święty spokój.

MG: Skupmy się na noclegach, bo i tutaj jest wielkie WOW! Skąd pomysł na taki styl? Jak się Wam udało wykorzystać niełatwą do zagospodarowania przestrzeń? Były rozbieżności w wizji tego miejsca? No i co na to architekci i przede wszystkim konserwator zabytków?

MS: Mieliśmy duże szczęście w poznawaniu odpowiednich ludzi. Sami byśmy tego tak nie umieli zrobić. Od czasu projektowania kawiarni opiekuje się nami dr Agata Rome-Dzida, historyczka sztuki, która projektuje wnętrza i meble. Od prawie 20 lat mieszka też z mężem w pałacu w Staniszowie, gdzie prowadzą z powodzeniem hotel w historycznej rezydencji. W Agacie skupia się wiedza o historii, designie i funkcjonowaniu takich obiektów.

Niektóre pałace łączą z sukcesem stare mury ze stylem ultranowoczesnym, często dając dużo szkła i modne meble. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy podążać na modami – stawiamy na ponadczasowość. Chodzi nam o wypełnienie jednego z postulatów ochrony zabytków – autentyczności miejsca. I też o to, aby obiekt był od mód oderwany i by za pięć, dziesięć czy piętnaście lat nie było potrzeby ciągłej zmiany. Chcemy się elegancko patynować.

Po tym, jak zobaczyliśmy w kawiarni, że to działa, kierunek był jasny. Im dłużej w tym jesteśmy, tym bardziej konserwatywnie podchodzimy do spraw konserwatorskich. Drugi budynek z pokojami gościnnymi pozostał w starym stylu, z podłogami i oknami z 1870 r., przy koniecznej modernizacji technicznej. O przygotowywanym właśnie Domu Rządcy myślimy też w ten sposób, choć to jednak kiedyś było skrzydło pałacu i w bardziej pałacowym stylu będzie tam nasza wypowiedź.

Urząd konserwatorski do tej pory nie miał jeszcze podstawy formalnej, aby uczestniczyć w projektowaniu wnętrz ale widzimy podczas wizyt, że ten styl wychodzi naprzeciw postulatom naukowym ochrony zabytków. Przede wszystkim obiekt działa, co dziesięć lat temu wydawało się niemożliwe.

MG: Czytam sobie opinie gości i trzeba przyznać, że są one bardzo dobre. A czy były słowa, która padły bezpośrednio do Was? Coś co wam utkwiło na długo w pamięci? Może stało się przyczynkiem do żartobliwych legend?

MS: Absolutna większość opinii jest super i mamy ocenę 9,3 pkt na Bookingu.

Bywają oczywiście też opinie gości, którzy spodziewali się hotelu po całkowitym remoncie każdego zakamarka a tymczasem zapraszamy ich do pobytu, gdzie można uczestniczyć w naszej rewitalizacji. Tej wielkości historycznych rezydencji po całkowitym remoncie jest bardzo niewiele – w Polsce może Kliczków, Wojanów czy Gola Dzierżoniowska. Poza Polską przychodzi mi do głowy Schloss Elmau. Ale im też wiele lat zajął remont a z tych czterech tylko ultraluksusowy Elmau ma wyższą ocenę niż my.

Szczególnie po odgruzowaniu ruiny obory stale słyszymy, że ma się wrażenie, jakbyśmy byli we Włoszech. W ciepłe letnie wieczory faktycznie jest jak w Toskanii. Odwiedzające nas VIPy też na to zwracają uwagę.

Podczas Festiwalu Góry Literatury dzieje się magia. W 2023 r. podczas festiwalowego tygodnia odwiedziło nas ok. 17 tys. osób.

Martin M. Sobczyk

Myśleliśmy, że będziemy prowadzić mały hotelik gdzieś w górach, o którym niewiele będzie słychać. Tymczasem format naszych gości powala nas z nóg. Agnieszka Holland, Donald Tusk, Manuela Gretkowska, Maciej Stuhr, Renata Przemyk, Hania Rani, i oczywiście nasza przyjaciółka i sąsiadka Olga Tokarczuk. Cała lista zajęłaby kilka stron.

MG: Goście pytają o duchy? Przyjeżdżają do was poszukiwacze zjawisk paranormalnych?

MS: Kilkakrotnie. Twierdzą, że straszy. Nas jakoś to nie spotkało więc do tematu podchodzimy żartobliwie.

MG: Gdybym chciał zabrać tutaj rodzinę na tydzień lub dłużej to usłyszę od dzieci – tato nudzi mi się?

MS: Mamy fascynujące lochy i tajemniczy pałac, idealny szczególnie w Halloween. O każdej porze roku można u nas zrobić ognisko, i przede wszystkim jesteśmy obiektem na luzie.

MG: A jak z większymi imprezami? Szukamy obecnie miejsca na zlot Zacnych ludzi. Dacie radę z nami wytrzymać?

MS: Mamy bardzo dużo przestrzeni. Jeśli mieści się Festiwal Góry Literatury, to zmieści się wszystko.

MG: Słów kilka o Waszej innowacyjnej społecznej inicjatywie Europejskie Centrum Sztuki Ogrodowej (ECSO). Brzmi niezwykle ciekawie i wiemy, że jesteście mocno aktywni w tym zakresie (vide dzisiejsze spotkanie w Złotowie)

MS: ECSO to inicjatywa naszego architekta krajobrazu Łukasza Przybylaka i muzealnika Jacka Kuśmierskiego. Docelowo chcemy zrobić muzeum ogrodów historycznych w naszej wielkiej stodole. Już teraz mamy wystawy czasowe prezentujące dziedzictwo kulturowe ogrodów historycznych. Podstawowym eksponatem jest nasz park, zaaranżowany w XIX wieku przez wielkiego ogrodnika Eduarda Petzolda.

MG: Społeczność lokalna to niezwykle ważny element większej układanki. Czasami to wręcz koło zamachowe, a już na pewno znakomity nośnik historii i tożsamości miejsca. Macie tutaj swoich ludzi? Może sami się stąd wywodzicie?

MS: Wszyscy nasi pracownicy są stąd. Po wojnie nastąpiła całkowita wymiana ludności. Dopiero teraz czwarte pokolenie może czuć się prawdziwie u siebie. Bardzo duża grupa obecnych mieszkańców pochodzi nie, jak by się mogło wydawać, z dawnych Kresów, ale z Podhala.

Mamy zespół folklorystyczny Katarzynki, w którym śpiewają dwie z naszych pracownic.

Ja sam jestem z Wrocławia. Ale trudno mi się zmieścić w jedną tożsamość, w której jest Polska, USA i Niemcy. Przybyłem do Saren po tych wielu przygodach poza Polską.

MG: Tożsamość lokalna to w linii prostej teksty. Jak to mawiają: littera scripta manet. Planujecie większą publikację? No i czy w tym roku odbędzie się u was Festiwal Góry Literatury?

MS: Na 10-lecie remontu wydamy na wiosnę po raz pierwszy pochodzące z 1974 r. opracowanie stylistyczne Krzysztofa Eysymonnta wraz z naszym sprawozdaniem z prac. Będzie temu towarzyszyć koncert na wyremontowanej ok. stuletniej fisharmonii i posadzenie okolicznościowego drzewa.

Festiwal jest u nas od 5 do 14 lipca – nie możemy się doczekać.

Pod koniec sierpnia będziemy gościć ponownie już ósmą edycję Międzynarodowej Letniej Szkoły Muzyki Dawnej.

MG: Inne plany na 2024 rok?

MS: Zakończymy niedługo remont barokowego saloniku nad kaplicą. To będzie pierwsza przestrzeń rezydencji całkowicie przywrócona do życia.

Liczymy na pozytywną decyzję ministerstwa i urzędu konserwatorskiego co do kolejnych dotacji. Dzięki nim wykonalibyśmy tynki zewnętrzne kaplicy i zbliżylibyśmy się do końca remontu tego najważniejszego u nas budynku.

Na wiosnę uruchamiamy też fontannę!

Fundacja Odbudowy Dworu Sarny

Ścinawka Górna 40e,

57-410 Ścinawka Górna

Rezerwacje pobytów – tel. +48 74 814 34 16

recepcja@zameksarny.pl

www.zameksarny.pl