Nie będziemy przepraszać za tytuł, nie mamy zamiar kajać się przed nieodpowiedzialnymi kierowcami, którzy zawracają w korytarzu życia, jadąc pod prąd i stwarzając zagrożenie w ruchu lądowym.
Z taką sytuacją spotkaliśmy się w piątek na autostradzie A1 tuż przed zjazdem MOP Skoszewy Wschód. Było kilka minut po 19:00, gdy samochody przed nami zaczęły hamować i włączać jeden po drugim światła awaryjne. Chwilę później solidarnie ze wszystkimi kierowcami utworzyliśmy szeroki korytarz życia.
Zator na drodze był coraz większy, pierwsze auta na sygnale przejechały w kierunku wypadku, a nad naszymi głowami przelatywał helikopter pogotowia ratunkowego. Sprawna akcja.
Niestety część kierowców miała w w głębokim poważaniu zaistniałą sytuację. Nie uszanowali akcji ratunkowej, nie przejęli się zbytnio pozostałymi uczestnikami ruchu drogowego. Jechali pod prąd autostradą, gnali korytarzem życia. Sznur debili przemieszczał się do najbliższego zjazdu. Nie sądzimy, aby zastanawiali się nad tym, co robią i jakie zagrożenie stwarzają. A mogli zablokować ciężki sprzęt Straży Pożarnej, który ratuje życie. Mogli również wpaść na prawidłowo jadącą rodzinę z trójką małych dzieci. Mogło wydarzyć się wszystko, bo ktoś wolał zawrócić, aniżeli dostosować się do powszechnie obowiązujących przepisów ruchu drogowego. Potraktowali nas wszystkich z buta. Uznali, że jesteśmy gorszym sortem na autostradzie.
Drogowe chamstwo należy bezwzględnie tępić. Część kierowców, którzy grzecznie czekali na zakończenie akcji ratunkowej, klaksonami dali do zrozumienia bezmózgim Yeti, że nie mają ich aprobaty. My poszliśmy krok dalej. Wykonaliśmy połączenie alarmowe na 112. Przedstawiliśmy wszystkie fakty, podaliśmy koordynaty. Chwilę później nie latał już sprzęt Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale policyjny dron.
Mamy nadzieję, że drogowe chamy dostaną niebawem pamiątkowe zdjęcia, a kary będą na tyle surowe, że po pierwsze, staną do ponownych egzaminów na prawo jazdy, a po drugie, długo im nie starczy na zalanie do pełna samochodu.