Wakacje letnie dobiegły końca, jesień zbliża się dużymi krokami, więc pokusiliśmy się o przygotowanie zestawienia, w którym zapytaliśmy respondentów oto, co ich najbardziej denerwuje w miejscach noclegowych. W większym lub mniejszym stopniu, każdy spotkał się z jakimiś niedogodnościami, które utrudniały mu wypoczynek i generowały niepotrzebny stres. Lepiej pić zimne prosecco, a nie gorącą melisę.
Reklama w internecie to jedno, a rzeczywistość drugie. Zdjęcia w mediach społecznościowych bardzo często zachęcają do zaklepania pobytu, ale nie dają już gwarancji, że łóżko będzie wygodne, a zapach z kanalizacji neutralny.
Powodów, dla których nie będziecie miło wspominać noclegu jest znacznie więcej. Czasami nawet błahe niedogodności mogą urosnąć do rangi wagi państwowej i zepsuć wam cały pobyt. Jednym z takich przykładów są cienkie jak papier drzwi i ściany. Tak, tak… popularne regipsy, których ze względu na oszczędności nie wygłuszono. Wyobraźcie sobie, że nocujecie tam z dziećmi, a sąsiadka z pokoju obok jest niezdiagnozowaną nimfomanką. Żadne, nawet najbardziej karkołomne tłumaczenia, nie pomogą. Spalicie się ze wstydu.
Dlatego też, warto przed podróżą nieco głębiej pogrzebać w internecie (opinie, komentarze, oceny) lub po prostu korzystać z miejsc, które rekomenduje Zacne Nocowanie. Wtedy macie pewność, że nie wdepniecie na przysłowiową minę.
Przyjrzyjmy się zatem, co Was najbardziej wkurza w miejscach noclegowych.
Na pierwszym miejscu, ze sporą przewagą, znalazły się niedomyte sanitariaty. To blisko 25% wszystkich wskazań. Muszla klozetowa bywa brudna i odrzuca kolorem obrzeży, podobnie jak umywalka (najczęściej zaschnięte mydło i pasta do zębów) oraz miejsce do kąpieli. W przypadku wanny, to zatkany odpływ i pozostawione włosy wszelkiej maści. Do ściany kabiny prysznicowej możemy się przykleić, a pod nogami znaleźć nie swoje owłosienie.
Nieco dłużej pozostaniemy w ubikacji, bo drugie miejsce, to śmierdząca kanalizacja (13.4%). Problem szczególnie uciążliwy w apartamentach, które są usytuowane w budynkach wielorodzinnych. Wtedy nie pomoże nawet tuzin odświeżaczy powietrza i otwarte okna. Przeciągi też niewskazane, bo resztę urlopu spędzicie z cieknącym… nosem.
Miejsce trzecie (11.5%), to znów toaleta, bo jak spędzić miło pobyt, gdy mamy zimną wodę? Jak się umyć po powrocie z plaży, lub zrobić sobie gorącą kąpiel po wielogodzinnym szusowaniu na nartach przy siarczystym mrozie?
Kubeł zimnej wody należy się właścicielom, którzy potrafią być niemili, nie znają podstawowych zasad savoir-vivre’u (11.5%). Włos się jeży, gdy traktują turystów, jak skarbonkę, tucznika, z którego idzie wycisnąć jak najwięcej dudków.
Na miejscu piątym znalazła się brudna podłoga, którą wskazało 9.6% uczestników badania. Nikt z nas nie lubi, gdy podłoga się lepi, w kątach znajdujemy pajęczyny i resztki jedzenia. Uroku miejscu nie dodają plamy, których nie sposób nie zauważyć, a są wynikiem suto zakrapianej imprezy. Smugi po mopie, na dodatek niedomytym, nie dodają gwiazdek miejscu noclegowemu. Nie dość, że wszystko i tak się lepi, to jeszcze śmierdzi.
O cienkich ścianach i drzwiach już wspominaliśmy, ale dodamy, że byliśmy w takim miejscu, gdzie przez źle wykonaną izolację, wdzierał się do naszego pokoju słodki zapach popularnego zioła. Śmiech, rechot oraz inne, bliżej nieokreślone dźwięki, były na porządku dziennym. Was to boli. Nas też. Zasłużone, wysokie 6 miejsce, dla tej niedogodności (7.6%).
Respondenci zwrócili uwagę na popsute rolety i brak zasłon (6.2%), co przekłada się na komfort pobytu dziennego (światło słoneczne), jak również nocnego (nieco intymności). Szczególnie jest to ważne, gdy nasze miejsce noclegowe jest przy głównej drodze, albo jest niemal przyklejone do okien budynku z naprzeciwka. Jak to się czuć swobodnie, gdy czujecie na sobie oczy całej kamienicy i kilku pojazdów stojących na czerwonym świetle. Nic miłego.
Dopiero na siódmym miejscu znalazło się niewygodne łóżko (5.7%). Dla nas, to duże zaskoczenie, ale skoro respondenci tak wskazali, to musimy uznać ich rację.
Brak gniazdek przy łóżkach (5%) może być istotnym problemem, szczególnie, gdy dużo pracujemy z komputerem, lub potrzebujemy stałego kontaktu telefonicznego. Pomyślcie jeszcze o pociechach, które nie potrafią żyć bez smarfonów, a ich ulubione kanały pożerają gro energii z baterii. Wojna o dwa gniazdka czteroosobowej rodziny? Nie życzymy tego nikomu.
Na szarym końcu mamy niezadowalający widok z okien, przepalone żarówki, brak ręczników i słabe wi-fi. Nie będziemy jednak rozwodzić się na tymi wskazaniami, bo już myślimy nad kolejnymi badaniami. Chociaż nie… osobiście nie chcielibyśmy patrzeć każdego dnia na balkon sąsiada, który suszy rozciągnięte gacie. Żarowki też się przydadzą, bo lubimy czytać wieczorową porą i polewać równe miarki. Ręczniki wozimy swoje, a wi-fi mamy w abonamencie. Tutaj nie będziemy się doktoryzować, bo nie ma podstaw empirycznych.