Costa Blanca z sercem – tak wygląda prawdziwy relaks

Kiedy właścicielka wie, czego potrzebujesz, zanim o to poprosisz – Costa Blanca z Vamos
Zorganizowana od A do Z podróż, przytulny apartament z widokiem na morze i cisza, której nie zakłóca nic poza śpiewem ptaków. Tak wyglądała nasza hiszpańska przygoda z Izabelą Michalczyk – autorką platformy Vamos España i właścicielką marki Baju Baju. Jeśli marzycie o wakacjach bez stresu, w miejscu, gdzie natura spotyka się z komfortem, koniecznie przeczytajcie naszą relację.

Przygotowanie do wyjazdu
Izabela Michalczyk – autorka platformy Vamos España i właścicielka marki Baju Baju – dzieli się swoją pasją do Białego Wybrzeża z takim zaangażowaniem, że człowiek po prostu czuje się zaopiekowany od pierwszej wiadomości. To nie była tylko rezerwacja apartamentu. To był pełen pakiet wsparcia – kontakt, informacje, podpowiedzi, wskazówki. Na długo przed wylotem wiedzieliśmy, co zabrać, czego się spodziewać, jak będzie wyglądał transfer i co nas czeka na miejscu. Wszystko dograne. Sprawnie, sympatycznie, konkretnie. Czuliśmy się zaopiekowani – a to bardzo ważne już na etapie planowania.

Lot z Katowic i transfer z Alicante
Lot z Katowic do Alicante trwał dokładnie 3 godziny i 20 minut. Bezproblemowy, szybki, przyjemny. Po przylocie odebrała nas Sylwia – współpracowniczka Izy. Uśmiechnięta, rozgadana, pełna energii. Do miejsca docelowego jechaliśmy niespełna godzinę – jakieś 70 kilometrów. I ta podróż samochodem była już wstępem do odkrywania regionu. Sylwia w trakcie jazdy opowiadała, gdzie warto zjeść, gdzie robić zakupy, co koniecznie zobaczyć, gdzie są najpiękniejsze ścieżki spacerowe i zatoczki. Już wtedy wiedzieliśmy, że będzie dobrze.

Zameldowanie
Podróż minęła błyskawicznie, a chwilę później naszym oczom ukazała się długa aleja wysadzana palmami. I ten zapach morza w powietrzu – coś, czego nie da się pomylić z niczym innym. Apartament? Dokładnie taki, jak opisywała Izabela. A może nawet lepszy. Przestronny, nowoczesny, ale z przytulną duszą. Stylowo urządzony – królują beże, drewno, delikatne błękity. Każdy detal przemyślany.

Salon z wygodną, miękką sofą, w której można zatopić się wieczorem z książką albo odpalić film na telewizorze z dostępem do Netflixa. Sypialnia z łóżkiem, które dosłownie otula – pościel pachnąca, miękka, idealna na ciepłe noce. Kuchnia? W pełni wyposażona, i to nie na pokaz. Duża lodówka, piekarnik, płyta indukcyjna, czajnik, zmywarka i pralka – wszystko jest. Są kapsułki do prania, są kostki do zmywarki, środki czystości, płyn do naczyń, gąbki – serio, niczego nie trzeba było dokupować.

Na stole czekała na nas miła niespodzianka: butelka wina i coś słodkiego, a w lodówce – schłodzone soki i piwo. Mały gest, a robi ogromną różnicę po podróży.

Ale to jeszcze nie wszystko. Do dyspozycji gości są też plażowe leżaki, parasole, maty, piłki, zabawki dla dzieci. Tak, ktoś tu naprawdę pomyślał o wszystkim. W łazience przyjemnie chłodno, duża wanna, miękkie ręczniki, suszarka do włosów. A z każdego okna delikatne światło i ten śródziemnomorski spokój.

No i balkon – a właściwie TARAS, ale o tym za chwilę.

Duży taras i widok na morze
Taras to osobna historia. Duży, słoneczny, a jednocześnie przytulny. Można się wyleżeć na leżaku, usiąść w fotelu, zjeść śniadanie przy stole albo – dosłownie – pogonić się z dziećmi. Tyle przestrzeni! A widok? Prosto na Morze Śródziemne. Poniżej palmy, kaktusy, bujna zieleń. Śpiew mew i… kosów! Tak, tych samych, które śpiewają w Polsce – tylko tutaj robią to w śródziemnomorskim stylu. Rano budzi nas ich śpiew, a wieczorem zachód słońca wpada prosto na taras. Do tego basen – dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Basen jak z pocztówki
To miejsce nas zaskoczyło – choć wiedzieliśmy, że jest basen, nie spodziewaliśmy się, że będzie… dosłownie na wyciągnięcie ręki. Wychodzisz z apartamentu, schodzisz po kilku schodkach i już jesteś pod palmami. A przed Tobą błękitna tafla wody – lśniąca, czysta, kusząca. I co najciekawsze – pustka. Cisza. Żadnych tłumów, żadnych pisków i wrzasków. Basen wyglądał jak z katalogu wakacyjnego, a mieliśmy go praktycznie tylko dla siebie.

Woda – idealna. Orzeźwiająca, ale nie zimna. Gdy temperatura powietrza przekraczała 30 stopni, wskoczenie do tego błękitu było jak nagroda. A wokół? Soczysty, zadbany trawnik, którym codziennie zajmuje się ogrodnik. No która z nas nie marzyła choć raz o prywatnym ogrodniku? Serio, ten pan był tam każdego ranka – przycinał, podlewał, doglądał. Palmy, krzewy, zieleń – wszystko jak z planu filmowego.

Basen jest różnorodny – są łagodne zejścia, są różne stopnie głębokości, a dla najmłodszych wyznaczono oddzielny brodzik. Całość ogrodzona i zamykana na specjalny mikrochip – dostajecie go razem z kluczami do apartamentu. To świetne rozwiązanie – czuliśmy się bezpiecznie, spokojnie i… luksusowo.

Cabo Roig – cisza, natura i… wieczorne życie
Sama miejscowość? Idealna równowaga. Apartament położony jest w cichej części, przeciętej typową hiszpańską zabudową – niską, jasną, z mnóstwem roślin i spokojem. Spacerując można dojść do morza w jedną minutę – a tam czekają ścieżki widokowe nad samymi klifami, z widokiem na zatoczki, jachty i przestrzeń, która naprawdę koi.

Jeśli jednak ktoś ma ochotę na życie towarzyskie – wystarczy przejść 300–400 metrów i trafiamy na długą ulicę z restauracjami, barami, pubami i muzyką na żywo. Jednego wieczoru trafiliśmy na genialny cover band ABBY – tylu ludzi w klubie nie widzieliśmy od lat. W ofercie kulinarnej dosłownie wszystko – kuchnia hiszpańska, angielska, irlandzka, włoska, azjatycka.

My mieliśmy swoje ulubione miejsce – Fiesta Bar & Grill. Fantastyczne jedzenie, świetne drinki i kelner, który wyglądał jak Ed Sheeran. Obsługa miła, bez pośpiechu, bez ściemy. Można tam naprawdę odpocząć.

Zakupy – gdzie i jak?
Na zakupy chodziliśmy głównie do dużego supermarketu Consum – jakieś 20 minut spacerem od apartamentu. Można iść środkiem miasta, ale polecamy trasę wzdłuż wybrzeża – klify, widoki, zapach morza. W samym sklepie wszystko, czego dusza zapragnie – świeże owoce, warzywa, sery, mięso, pieczywo, a nawet ogromne stoisko z mrożonymi rybami i owocami morza. Ceny? Często niższe niż w Polsce. A dla fanów mocniejszych trunków – nie, to nie Skandynawia. Tutaj nie trzeba się bać cen.

Warto też rzucać okiem na aktualną gazetkę promocyjną Consum – można upolować świetne okazje. Był jeszcze jeden market, bliżej apartamentu – Europa. Taki bardziej awaryjny – jak czegoś zabraknie, to ratuje. Ale po warzywa, owoce i świeże ryby – jednak dalej.

Ważne: w niedzielę sklepy są zamknięte. Serio. Warto się przygotować.

Podsumowanie
Powrót też był bez najmniejszych komplikacji – o 1:30 w nocy pod apartamentem czekała na nas niezawodna Sylwia. Z uśmiechem, spokojem i jak zawsze w świetnym nastroju. Cały transfer zorganizowany perfekcyjnie: wszystko na czas, żadnego pośpiechu, żadnych nerwów. Dokładnie tak, jak powinny wyglądać zakończenia udanych wakacji – bez stresu i z poczuciem, że ktoś czuwa nad wszystkim do samego końca.

Costa Blanca z Vamos to nie tylko wyjazd – to doświadczenie. Ciepłe, dopracowane, piękne w detalach i pełne dobrej energii. Polecamy z całego serca. A już za kilka dni – druga część naszej relacji.

Zostańcie z nami!

📌 Przeczytaj także rozmowę z właścicielką na naszej stronie:
👉 Costa Blanca – miejsce, które skradło moje serce


Dane kontaktowe organizatora wyjazdu:
BAJU BAJU HOLIDAY SL
Avenida Baleares N 36, 7
3180 Torrevieja (Alicante), España
NIF: B16452765
📧 bajubajuholiday@gmail.com
📞 Teléfono: +34 636 466 537
🌐 www.bajubaju-wakacje.com
🌐 www.vamos-costablanca.com
🌐 www.vamos-espana.com